Pan X i Pani Y
Aż mi się śmiać chce, bo zacznę pytaniem, które od dawna nurtuje filozofów - czy przyjaźń między mężczyzną i kobietą jest możliwa? Bo załóżmy, że pan X i pani Y znają się z racji tego, iż uczęszczają na te same studia, nawet do tej samej grupy. Ale jakoś nigdy nie było im na rękę się zaprzyjaźnić, bo każde z nich miało swoje towarzystwo. Poza tym, o zgrozo, mieli odmiennie płcie, co dodatkowo utrudniało im zaprzyjaźnienie się w świecie pełnym stereotypów i dwuznaczności. Aż nagle, za pośrednictwem malutkich korków przed zaliczeniem, ich znajomość zaczęła się rozwijać. A to spotkania przy kawie, herbacie, ciastku, soczku. A to pogawędki o codzienności, planach, niespełnionych marzeniach i o szarości dnia powszedniego. Aż w końcu doszliśmy do zwierzeń o jego nieudanym związku. W końcu pan X i pani Y zaczęli rozmawiać codziennie, po kilka razy. Wszyscy wokół zaczęli robić głupie uwagi, bądź patrzyli porozumiewawczo na siebie. Bo przecież pan X jest samotny, niedawno rozstał się z dziewczyną, a pani Y trwa od ponad roku w mniej lub bardziej stabilnym związku. Już mężczyzna życia pani Y robi się nerwowy na dźwięk każdej przychodzącej wiadomości na komórkę jego kobiety, mają miejsce mniej lub bardziej intensywne sceny zazdrości. Ale skoro zarówno pan X, jak i pani Y nie robią sobie żadnych nadziei w związku z tą znajomością, poza przyjaźnią - to czemu budzi to coraz więcej plotek? Czy ta znajomość jest w jakiś sposób niemoralna? Bo przecież zarówno pan X, jak i mężczyzna pani Y to dwie zupełnie różne osobowości, wspaniale uzupełniające życie pani Y. Od każdego z tych dwóch mężczyzn dostaje coś, co pomaga jej znaleźć kolory w szarym życiu. Czy ta sytuacja jest w porządku tak długo, jak długo pani Y szuka miłości tylko w ramionach swego mężczyzny? A może społeczeństwo nigdy nie zaakceptuje sytuacji, kiedy mężczyzna przyjaźni się z kobietą, a jedno z nich ma partnera?