Sorry, I can't hear you
I znowu mam tysiąc myśli, które przemykają przez moją głowę z szybkością jerzyka (czyli jakieś 200 km na godzinę). Ale czy to coś złego, że chciałabym być częścią życia kogoś, kogo kocham? I po co po raz kolejny zaczynać rozmowę na ten temat, skoro i tak zawsze kończy się tak samo. Że nikt nie jest winny, a już najbardziej on, bo przecież to nie jego wina, że mieszkamy tak daleko. W końcu wczoraj wyparowałam z pytaniem, czy może się mnie wstydzi przed swoimi znajomymi? Ależ gdzie tam, troszczy się tylko o to, żebym nie była zniesmaczona tym, gdzie miałabym z nimi przesiadywać. Że niby lokal nie do końca dobry. Ta, jasne. Może nie powinnam się tym przejmować, bo przecież widujemy się tak często. Rozumiem, że każde z nas ma swoich znajomych, swoje sprawy. Ale czy chociaż ułamka tych spraw nie możemy dzielić? Może wydziwiam, ale mam ku temu prawo. W końcu jestem kobietą :P!
Dodaj komentarz