Sloneczko przygrzewa i chce sie zyc. Dzisiaj ok. 14 lece do Zoski i Sylwii. Bedziemy sie opalac u Zoski w ogródku. Wiem, ze to bardzo interesujaca rozrywka, ale co innego mi pozostalo?? Do sierpnia daleko (nie skonczyl sie nawet czerwiec, a co tu dopiero mówic o sierpniu...:)), a my nic lepszego do roboty nie mamy. Wiadomo - mamuska zawsze cos wymysli, ale mi nie to przeciez chodzi...
Wczoraj gadalam z Piotrkiem. Ma taki sam problem jak ja - nieszczesliwa milosc. Na to chyba nie ma lekarstwa. Kiedy pomysleo tym, ze juz nigdy nie zobacze X., nie poczuje jego zapachu, nie uslysze jego smiechu i nie zobacze jego kochanej grzywy... Teraz pozostaly nam tylko zdjecia... I po co to bylo?? Czy on jeszcze to pamieta?? Nie, przeciez teraz ma Dominisie... Krew mnie zalewa, jak o niej mysle...
Moja mama juz wstala... Kocham moich rodziców za to, ze sa. Prawda jest taka, ze nie doceniam ich w pelni. Bo nikt nie ma takich staruszków jak ja. Wystarczy, ze im cospowiem, a juz to mam. Nie wazne, czy maja kase, czy nie. Przeciez ich kochana córeczka-jedynaczka nie moze nie miec nowej zabawki... Potepiam sie za to, ze tak ich wykorzystuje... Ale przynajmniej odpacam im na swiadectwie... Co roku... Juz od 8 lat... A jak bedzie dalej?? Nie wiem.
Wczoraj dzwoniam do Miska... Mial to byc tylko niewinny sygnal... A zamiast sie rozlaczyc gadalam "No, wylacz sie!! Co jest z toba??". I co sobie mozna o mnie pomyslec???? Na pewno nie to, ze zawsze jestem rozsadna. Na pewno jestem zbyt impulsywna. Ach. Koncze na razie. Czy naprawde milosc moze tak czlowieka wyczerpac?? W moim wypadku tak. I w wypadku Piertuszki tez. I Kaski. Dobranoc ;-*