Odszedł...
Może był tylko zimnym gadem, który nie czuł... nie był to na pewno pies, kot... jednak okropnie się czułam, kiedy mogłam tylko patrzeć bezsilnie na jego ostatnie, dramatyczne próby łapania powietrza... teraz nie mogę wejść do łazienki... do miejsca, w którym po raz ostatni był żywy... takie cholerne kłucie serca i łzy w oczach z powodu tęsknoty za zimnym gadziątkiem, z którym żyło się pod jednym dachem przez 8 lat...
Pamiętam, że zawsze pachniał banankiem... tak go lubił...
Teraz leży taki zimny...