Dlaczego...???
I tak powracam po dwóch dniach. Nie wiem, co mam myśleć. Już się wydawalo, że jest ok. Ale nie jest. Zawsze musi być jakiś cioc. Od soboty żyję jak w śnie. Nie wiem, co sie ze mną dzieje, nie reaguję na nic. Po cholerę to wszystko? I po co przez cale życie się starać, jeśli czeka cię taki koniec? Po co, pytam się??!!
Nie znalam zbyt dobrze mojego dziadka. Kiedy mialam parę lat, wyprowadzil się od babci . Potem byl rozwód. Nie chce mi się opowiadać o tym, co przez niego przeszla babcia. Po cholerę mi wspominać to wszystko. Mam już tego wszystkiego dość. Wyparl się swoich dzieci, zarzucal jej zdradę. A prawda jest taka, że sam ją zdradzal. Po co mu to wszystko bylo? Nie mógl być dobrym czlowiekiem? Teraz umiera u swojej... nie wiem, jak ją nazwać.. Wygląda jak... mumia. Szkietel obciągnięty skórą. Nie je, nie pije. Nie wiadomo, ile mu zostalo życia. A gdyby byl dobrym czlowiekiem? Jak by bylo wspaniale. Przez to wszystko... Ech... I po co to wszystko?
Nie mam ochoty na jakieś refleksje, bo i po co? Kto wie, co w tym momencie przeżywam? Targają mną najróżniejsze uczucia. Gniew. Bezsilność. Żal. I po co to bylo...
Gdybym miala taką możliwość... Gdybym tylko mogla cofnąć czas... Wtedy mama do niego weszla... on tak strasznie kaszlal... A lekarka, ta idiotka, powiedziala, że to coś z krążeniem... I nikt nie wiedzial... A to byl rak.
Lzy cisną mi się do oczu. Dlaczego nam to zrobileś?? Nie chcę tak, nie potrafię tak żyć. Nie. Ne będę już miala dziadka. Będę miala tylko moją babunię... Ja mam dopiero 15 lat... Nie. Niektórzy mają pradziadków, a ja... Ech.
Wioleta ciągle się ciska. Mam wszystko gdzieś. Nie ma co, pięknie się te wakacje rozpoczynają.