Welcome w grudniu :)
Wiem, wiem - użalam się nad sobą, ale przez cały dzień czuję się okropnie - boli mnie głowa, kręgosłup... dosłownie wszystko. Nawet moje biedne, spracowane ślepka. Do tego sytuacja w szkole fatalna... Kolejne awantury w domu. Do tego chandra. Normalnie życ mi się nie chce :(. Tak to już jest, że jak jedna rzecz zaczyna się walić, to potem wszystko się wali... Gdybym tylko umiała to olać i się tym nie przejmować... ale jak tak nie potrafię. W domu, w szkole, z Rafałem, z psiapsiółami... Kiedy to już w końcu się skończy? Kiedy wreszcie coś dobrego będzie trwało dłużej niż chwilę? To wszystko bez sensu... Po co się starać, zarywać noce, płakać... Ale życie jest samo w sobie wyzwaniem. Samobójstwo to ucieczka dla tchórzy od tych wszystkich problemów. Nie potępiam nikogo, nie w tym mam cel. Marzę o chwili wytchnienia, spokoju. Już w sobotę... nie w piątek wieczorem, to wszystko sie skończy. Potem już tylko konferencja i ferie. I spokój na 2 tygodnie.
Niezbyt miło zaczyna się grudzień...
Jestem totalnym leniem... nic mi się nie chce... nawet podnoszenie powiek sprawia mi trudnosć. Może to przez pogodę... może znowu przez Rafała. Nie wiem. Nic nie wiem. Niezbyt miło zaczyna się grudzień... Dlatego idę się zdrzemnąć ;)
Dodaj komentarz