Tak jakos uslyszalam w TV Shanie Twain "Forever And For Always" i ... poplakalam sie. Bez powodu. Sama z siebie. Nie moglam zapanowac nad tym. Po prostu lzy splynely mi po twarzy... To bylo takie... dziwne. Normalnie nie slucham takiej muzyki, ale to nagranie... mialo w sobie jakis magnetyzm czy cos. Tesknie za kims. Ale za kim? Kto jest tym kims, kto ciagle mieszka w moim sercu i nie chce sie stamtad wyprowadzic? Chyba bede musiala zarzadzic eksmisje. Tylko komu?
m-s-prince
23 lipca 2003 o 15:34
najpiekniejsze sa te utwory, ktore wzruszaja, powduja łzy
Dodaj komentarz