No i gdzie jest ta słynna polska jesień?...
Powracam w barwach czysto jesiennych (czego o barwach mojego rodzinnego miasta powiedzieć nie można. No ale mniejsza o to). W każdym bądź razie jestem już prawie zdrowa i już jutro wracam do szkoł (jak mi miło, że się wszyscy na to cieszycie :D).
Dzień, jak każdy dzień choroby, spędziłam na przepisywaniu, przepisywaniu i jescze raz PRZEPISYWANIU. Normalnie oczopląsu dostałam. Ale i tak to nie koniec... zostało mi jeszcze jakieś 7 stron a4... ale co to dla mnie... heh. Muszę poprzepisywać grom zeszytów (a ja mówiłam, że tak będzie!), popytać okolicznych ludzi o to, co jutro będzie... poza tym, ze jutro będzie czwartek ;).
Pogadałam sobie dzisiaj z kimś bardzo kochanym i dla nie cennym. Tylko bez niewiadomo jakich skojarzeń - to ktoś z mojej rodziny :P. A przy okazji skojarzeń... Madzia - nie wiem dlaczego wyczuwasz miłość :P. Miłości w tym nie było. I nie ma :P!
No i na tym skończę dzisiejszą notkę. Pa :).
Dodaj komentarz