Buraczek
No tak... olza strzeliła dzisiaj kilka niezłych buraczków z powodu znajomego Rafała... ale chyba największego na matematyce...
Otóż siedziałam z Rafałem w ławce (zawsze na macie siedzimy razem). Gadamy, gadamy (o życiu itp.), aż tu nagle, ni z tego ni z owego, Rafał mówi do mnie - kocham cię. Tak mi się gorąco zrobiło... A on na to (z anielskim usmiechem): żartowałem! Oj długo nie mogłam powrócić do normalnego koloru twarzy... cóż, tak to jest, jak się zadaje z niektórymi facetami ;).
Dodaj komentarz