Asertywosc
Kilka razy w roku dochodzę do wniosku: "chrzanic to wszystko!". Dzisiaj znowu mnie to dopadlo. Bo po co sie starac, wlosy z glowy sobie wyrywac i zadreczac sie, zeby tylko kogos nie urazic? A jesli ten ktos ma cie kompletnie w... tej czesci ciala, na ktorej sie siedzi?? Dzisiaj wreszcie do mnie dotarlo, ze jestem potrzebna Piotrkowi tylko wtedy, kiedy on tego potrzebuje. Ale jak tylko ja mam problemy i chce sie komus wygadac, wyzalic, wyplakac w rekaw, to juz go nie ma. To wszystko nie na tym ma polegac. Ale po co sobie obiecywac, skoro i tak bede cala w skowronkach, kiedy sie do mnie odezwie?? Dlaczego ja jestem taka "mientka"??!! Czy ktos zna na to jakas rade?? Po co mam sie pakowac w cos nie bedac asertywna?? Nigdy nie potrafie komus odmowic pomocy, wsparcia. Tylko gdy ja tego potrzebuje, to nagle zostaje sama. Ech.
Dodaj komentarz