Achhh... Wreszcie ;-))
Co "wreszcie"?? Dorwałam się do kompa! Kurczę, jak mój tata się do niego dorwie, to ho ho... Można o nim tylko pomarzyć :-). Ale się opuściłam - przez dwa dni była cisza! Nic nie pisałam. Ale co też ciekawego miałam opisywać?? Wczoraj unudziłam się za wszystkie czasy. Ale, ale - jeszcze będę tęsknić do tych dni...
Dzisiaj wstałam tak 9:20. Wzięłam sobie z lodówki jogurt, "batonik kanapkowy" Danone, pościeliłam łóżeczko i odpaliłam sprzęciorek. W sumie to nikogo nie było na gadulcu, tylko ja. I tak włóczyłam się po necie, aż do 10:45, kiedy to wstałam moja Wielce Oświecona Mamuśka :-). Musiała wstać lewą nogą, bo była "lekko" zmierzwiona i podminowana. Ale zobaczyła ogarnięte rączkami Olzuni Wspaniałomyślnej mieszkanie i od razu na jej twarzyczce pojawił się ten, jakże cudowny i piekny, uśmiech. W nagrodę zrobiła mi chlebusia z żółtym serkiem i herbatkę z cytrynką (chyba lekko przesłodziłam ;-)). Wiem, że nie powinniśmy wykorzystywać w tak niecny sposób naszych kochanych rodziców, ale ja jej do niczego nie przymuszałam. Co więcej: nawet nie zauważyłam, że coś robiła. Nie ma co, wzrok to ja mam pierwszorzędny ;-))). Około 13:00 wrócił z pracy tata i przyniósł malinki! Mniam, mniam :-)). Jak można nie kochać malinek?? Tata - pasjonat sportu - ogląda od powrotu z robótki Olimpiadę w Paryżu. A co do OLIMPIADY, to... co jak co, ale Korzeń nas nigdy nie zawiedzie :-)))). O 15 z groszami mama pojechała do fryzjera, a ja siedziałam w domu z Zawsze Drzemiącym Aczkolwiek Widzącym & Słyszącym Wszystko Tatą. A tak serio, to naprawdę musze sobie kupić podręczniki do szkoły, bo w końcu mi ich zabraknie... Tzn. zabraknie ich księgarniach... Plus zeszyty (tylko w twardych okładkach... czy to jakiś kaprys?? Nie, bo potem nie trzeba kupować okładek... A ja nie lubię okładek) i wyjdzie niezła sumka. Ale z tym trza się liczyć, jak ma się dzieciaki, prawda? No to co? Jajco :-)))). A tak serio, to kończę, bo chciałabym z kimś pogadać... No to narka :-)
PS: Nie wiem, co mnie tak przedwczoraj naszło z tym Marsem... Za jakiekolwiek uszczerbki na humorze tudzież ciele z powodu wczorajszej notki pt. "Mars" - nie odpowiadam! ;-)))
Dodaj komentarz